Historia rodziny

Credo

Szukam tego co łączy, choć może to dziś niemodne bo wojna polsko-polska trwa od lat i jej końca nie widać. Jestem politykiem koncyliacyjnym, nastawionym na dialog, nie na awanturę. Walczę na argumenty. Nie znoszę monologów równoległych –  deklaruje Sławomir Rybicki.

Minister w Kancelarii Prezydenta Komorowskiego

Pięć lat w Kancelarii Prezydenta znaczy więcej niż dodatkowy fakultet z politologii. Minister Sławomir Rybicki,  prawnik i poseł kilku kadencji, był zastępcą szefa kancelarii, koordynatorem spraw polskich. Odpowiadał za legislację, sprawy polityczne, debaty publiczne, prezydenckie wystąpienia i spotkania. Prezydent Bronisław Komorowski dawał mu dużą samodzielność, co oczywiście oznaczało ogromną odpowiedzialność, bo wiele decyzji podejmował jednoosobowo. Nieprzychylni komentatorzy twierdzili, że prezydent zamknął się w pałacu  ale to nieprawdziwa i krzywdząca opinia. W ciągu pięciu lat odbył wraz z współpracownikami bardzo wiele podróży po kraju, spotykali się z mieszkańcami dużych miast i całkiem małych miasteczek. – Te spotkania były najbardziej wzruszające i serdeczne – wspomina minister Rybicki, który zwykle mu towarzyszył. W sumie były to spotkania z ponad pół milionem osób.

Odwiedzali oczywiście także Gdynię. Prezydent żywo interesował się Muzeum Emigracji, objął je honorowym patronatem. Wydał też ważne rozporządzenie dotyczące „miasta z morza i marzeń”, uznał śródmieście Gdyni za Pomnik Historii! To najwyższe krajowe wyróżnienie nadawane najważniejszym zabytkom Polski – wyjaśnia  Sławomir Rybicki i dodaje jaką radość sprawiały prezydentowi spotkania z Kaszubami w Jastarni i w Helu. Miał umiejętność nawiązywania bezpośredniego kontaktu, był otwarty, chętnie ze wszystkimi rozmawiał. Lubił przyjeżdżać na Pomorze także ze względów rodzinnych. W Osowie bowiem mieszka jego dziewięćdziesięcioletnia mama, notabene autorka monografii o Słoweńcach. – Niestety – dodaje Sławomir Rybicki – przeciwnikom politycznym udało się przedstawić go w sposób karykaturalny, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Jestem jednak przekonany, ze historia oceni go dobrze, tak jak na to zasłużył.

Rodzina Rybickich

Spacer ulicami miasta. Maria i Stefan Rybiccy

Spacer ulicami Gdyni. Maria i Stefan Rybiccy. Koniec lat 40

Gdynia to bardzo ważne miasto dla rodziny Rybickich. Po wojnie Maria i Stefan Rybiccy właśnie tu zamieszkali. Maria pochodziła z pod Grodna. Miała piętnaście lat we wrześniu 1939 roku, gdy tereny te zajęli Sowieci i wywieźli do syberyjskiego łagru jej dwie siostry i brata.  W dwa lata później, gdy zaczęła się wojna sowiecko-niemiecka, ją z kolei hitlerowcy zabrali na roboty do Prus Wschodnich, w okolice Guttstadt, czyli dzisiejszego Dobrego Miasta. Do bauera. Tu poznała Stefana Rybickiego, chłopca spod Łomży, w którym się – z wzajemnością – zakochała.

Gdy wojna się skończyła, a właściciele majątku uciekli na Zachód, młodzi postanowili  szukać nowego miejsca do życia. Do Gdyni przyjechali – jak w westernie – siedząc na dachu pociągu, wraz z grupą młodzieży z okolic Łomży, która też marzyła o lepszym życiu. Byli wśród nich też żołnierze AK i NSZ, którzy woleli zniknąć ze swoich okolic  ze względów bezpieczeństwa.

Maryla, Ewa i Henryk Gdynia

Maryla, Ewa i Henryk Gdynia

Stefan Rybicki dostał zatrudnienie w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich „Arka”, potem przez lata pracował w Dalmorze. Znalazł też mieszkanie – na Kamiennej Górze, naprzeciw najważniejszego budynku w mieście, mieszczącego Informację Wojskową. Dzieci pamiętają, że gdy w domu zbierali się znajomi, a byli to głównie akowcy spod Łomży, zawsze rozmawiano szeptem, przy zamkniętych i szczelnie zasłoniętych oknach. Sławomir wspomina, że gdy w 1981 roku podczas „karnawału Solidarności” zbierał materiały w ojcowskiej rodzinnej wsi Cydzyn Nowy do jakiejś historycznej publikacji i chodził od chałupy do chałupy, wszyscy meldowali mu się stopniami wojskowymi i pseudonimami. Taka to była wieś.

W Gdyni urodziły się państwu Rybickim dzieci: Krysia, Marylka, Ewa, Henryk, Aram, Mirek, a gdy przyszła na świat Bożenka, przydzielono rodzinie Rybickich  większe mieszkanie na Wzgórzu Nowotki. Było więc już ich wtedy siedmioro, ale zdarzyło się nieszczęście. Dwunastoletni Henryk bawił się piłką, piłka potoczyła się na ulicę, pod stojącą ciężarówkę i gdy Henryk ją stamtąd wyjmował, samochód ruszył…

Gdynia 1957 rok Rodzina Wiszowatych

Gdynia 1957 rok Rodzina Wiszowatych

Ojciec pomagał przy wznoszeniu kościoła Franciszkanów. W każdą niedzielę po mszy szedł na budowę. Ale rodzice nie byli zadowoleni z mieszkania na Wzgórzu Nowotki, marzyli o domu z ogródkiem. W 1960 roku udało się zamienić mieszkanie w Gdyni na  dom z ogródkiem w Gdańsku. Tu urodzili się najmłodsi synowie: Sławek i Jarek.

W Gdyni w latach 20-tych zamieszkali dziadkowie Małgorzaty, żony Sławomira Rybickiego Czesława i Bolesław Wiszowaci. Jesienią’39 rodzina została przez Niemców wysiedlona z miasta. Po wojnie jak tylko mogli najwcześniej wrócili  do Gdyni. Tutaj wychowali i wykształcili czworo dzieci.

Sławek brat Arama

Do Katynia z prezydentem Lechem Kaczyńskim miał lecieć poseł Sławomir Rybicki. Nie zdecydował się na tę podróż, zastąpił go jego starszy brat Aram, czyli Arkadiusz, także poseł PO. Aram marzył od dawna o tym, by zobaczyć nekropolię polskich oficerów zamordowanych przez NKWD. Jeszcze jako uczeń liceum pisał na murach: „Katyń pomścimy”. Ostatni dzień przed wylotem Sławek I Aram spędzili razem w Warszawie. Aram autoryzował wywiad dla Gazety Wyborczej dotyczący ustawy o IPN nad którą pracował w Sejmie. Mówił Sławkowi, że chce w samolocie porozmawiać na ten temat z Leszkiem (tak mówił o prezydencie Kaczyńskim, bo znali się dobrze z czasów opozycji, a w stanie wojennym siedzieli w obozie dla internowanych w Strzebielinku w jednej celi). Więc chciał prezydentowi Kaczyńskiemu przedstawić pewne sprawy dotyczące IPN. I prezesowi Kurtyce także. Nigdy nie dowiemy się, czy tak się stało. Została nam tylko żałoba noszona głęboko w sercu – wzdycha Sławomir Rybicki. – Ale tak sobie myślę, że Aram jest pewnie zażenowany gdy patrzy z góry na te kłótnie wokół smoleńskiego pomnika.

Mój starszy brat Arkadiusz był, obok Aleksandra Halla, jednym z założycieli podziemnego Ruchu Młodej Polski. Razem 1980 rok

Mój starszy brat Arkadiusz był, obok Aleksandra Halla, jednym z założycieli podziemnego Ruchu Młodej Polski. Razem 1980 rok

To właśnie Aram, który obok Aleksandra Halla był liderem Ruchu Młodej Polski  wprowadził Sławka do polityki. Już jako siedemnastolatek Sławek roznosił ulotki i wtedy też oskarżony został o „rozpowszechnianie wydawnictw bezdebitowych”, a rok później aresztowany. Za co? Za to, że w przeddzień 11 listopada rozklejał w Gdańsku ulotki informujące o mszy świętej w intencji odzyskania przez Polskę Niepodległości. Czterdzieści osiem godzin przesiedział w areszcie.

W Sierpniu’80 roku był razem z braćmi Aramem i Mirkiem oraz z siostrą Bożeną na strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Organizował pierwszą drukarnię w mieście, a następnie przenosił ją do stoczni. Tam właśnie drukowano postulaty, które jego brat Aram i jego przyszły szwagier Maciej Grzywaczewski wypisali na sklejce i dziś to ich dzieło wpisane zostało na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Sławek im pomagał. Woził też materiały do drukarni w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni.

 

 

Podczas strajku siostra Bożena w 1980 roku prowadziła modlitwy w Stoczni Gdańskiej.Jej zdjęcia z klęczącymi wokół stoczniowcami pokazywały wszystkie telewizje świata

Podczas strajku siostra Bożena w 1980 roku prowadziła modlitwy w Stoczni Gdańskiej.Jej zdjęcia z klęczącymi wokół stoczniowcami pokazywały wszystkie telewizje świata

 

Jego siostra Bożena z Magdą Modzelewską, która zostanie niebawem żoną Mirka Rybickiego, prowadziła modlitwy na stoczniowym dziedzińcu.

Sekretarz Lecha Wałęsy

Rybiccy trwali przy Lechu Wałęsie także w stanie wojennym i później. – Lubił nas – ocenia Sławomir Rybicki. – Miał słabość do naszej rodziny. Nas było w domu ośmioro, Wałęsa też ma ośmioro dzieci. Aram (po wypuszczeniu z internowania) działał w podziemiu, Bożena i Sławek ściśle z nim współpracowali, zaś Mirek był najlepiej zakonspirowanym drukarzem, którego bezskutecznie szukała esbecja.

To Sławek Rybicki przyniósł Wałęsie radosną wieść o przyznaniu mu Pokojowej Nagrody Nobla. Byli tego dnia wspólnie na grzybach i rybach.

Przyjaciel Macieja Płażyńskiego

Posłem z list Platformy Obywatelskiej został Sławomir Rybicki w 2001 roku. Z PO związany od jej powstania, pomagał w jej zakładaniu. W Gdańsku w latach osiemdziesiątych młodzi, niepogodzeni z PRL-owską rzeczywistością inteligenci grupowali się wokół Ruchu Młodej Polski, albo wokół również nielegalnego Kongresu Liberałów. Płażyńskiemu i Rybickiemu bliżej było do konserwatystów, choć poglądy na gospodarkę zawsze mieli liberalne.

Na boisku

Na boisku

Poznali się w latach 80- tych kiedy razem malowali kominy w słynnej spółdzielni „Świetlik”, która zatrudniała działaczy opozycji z Wybrzeża. Gdy w 1990 roku premier Mazowiecki powierzył Płażyńskiemu stanowisko wojewody gdańskiego, a był to pierwszy niekomunistyczny wojewoda, Sławomir Rybicki został szefem jego gabinetu. Gdy potem w 1997 roku Płażyński, który otrzymał w wyborach do Sejmu największą liczbę głosów i następnie został wybrany marszałkiem tego gremium, Sławomir Rybicki został Dyrektorem Generalnym Gabinetu Marszałka Sejmu. Wtedy dobrze poznał parlament, przyjrzał mu się z bliska i w roku 2001, tuż po powstaniu Platformy postanowił włączyć się w główny nurt polityki.

 Wizyta Jana Pawła II w polskim parlamencie w 1999 roku

Wizyta Jana Pawła II w polskim parlamencie w 1999 roku

Wpłynęła na tę decyzję także wizyta Jana Pawła II w polskim parlamencie w 1999 roku i jego słowa skierowane do posłów: „Od was zależy, jaki kształt przybierać będzie polska demokracja”. Musiał w to budowanie polskiej demokracji się włączyć. To był po prostu imperatyw kategoryczny.

Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO

Sławomir Rybicki był posłem IV,V,VI i VII kadencji. Był pierwszym wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. To prestiżowa funkcja. Między innymi nadzorował pracę nad ustawami, kontrolował pod względem merytorycznym ich zgodność z programem rządu i Platformy, a czasem nawet ze zdrowym rozsądkiem. Wielokrotnie przewodniczył Komisji Etyki Poselskiej.

– Po latach praktykowania demokracji Polacy powinni poważnie zastanowić nad tym kogo wybierają do parlamentu. Mało niestety jest w Sejmie i Senacie prawników, a to przecież są ludzie, którzy rozumieją proces legislacyjny i potrafią poruszać się w gąszczu przepisów – podkreśla Rybicki, który dziś kandyduje do Senatu. Uważa że dzięki jego politycznemu doświadczeniu może dobrze służyć Polsce. I nadal bierze sobie za dewizę słowa Jana Pawła II: „od was zależy kształt polskiej demokracji”. Do tego potrzebni są doświadczeni i porządni ludzie, traktujący politykę po arystotelesowsku – jako rozsądną troskę o dobro wspólne.