Dlaczego głosowanie kopertowe (korespondencyjne) nie jest wyborami?

Wiem, że to zabrzmi patetycznie, ale nie mam wątpliwości, że dziś na tej sali i w najbliższych dniach na tej sali i w Sejmie rozstrzygniemy nie tylko o jakości polskiego parlamentaryzmu, nie tylko o tym, jak się Polska dalej będzie rozwijać, lecz także o tym, czy zachowamy z takim trudem budowaną przez 30 lat demokrację. Procedowana dziś w Senacie ustawa o zastąpieniu zagwarantowanych w konstytucji wolnych, demokratycznych wyborów procedurą głosowania korespondencyjnego jest próbą odebrania Polakom ich świętego prawa do nieskrępowanych, uczciwych, dobrze zorganizowanych wyborów, wyborów tajnych, bezpośrednich, powszechnych i równych. A prawo do wolnych i demokratycznych wyborów, jako jedno z praw fundamentalnych, to coś więcej niż prawo do udziału w głosowaniu. Dlatego wybory muszą być tak zaplanowane i zorganizowane, a potem przeprowadzone, aby uczestnictwo w nich odpowiadało zasadom ustrojowym zawartym w konstytucji i innych przepisach i ustawach, nie zaś by były farsą i pseudowyborami obliczonymi na legitymizację rządów, na zachowanie władzy ponad wszystko.

Procedura głosowania, którą próbujecie przeforsować w parlamencie, nawet gdyby miało się ono odbyć w innym majowym terminie niż 10 maja, nie będzie wyborami w rozumieniu prawa. Będzie też sprzeczna ze standardami kultury politycznej z wielu powodów. Kilka z nich przytoczę.
Po pierwsze, nie można nazwać wyborami głosowania, które przeprowadzi pośrednio Poczta Polska pod okiem, pod nadzorem władzy wykonawczej w istocie, wicepremiera, funkcjonariusza partyjnego, pana Sasina, a nie powołanej do tego konstytucyjnie Państwowej Komisji Wyborczej.

Czy można nazwać wyborami głosowanie, które nie będzie powszechne, w którym nie będą mogli wziąć udziału obywatele polscy mieszkający poza granicami kraju? Ze swojego prawa wyborczego nie będą mogły również skorzystać osoby, które mieszkają w Polsce, ale są poza miejscem zameldowania, czy też osoby będące w kwarantannie.

Czy można nazwać wyborami głosowanie, którego szczegółowe procedury i którego organizacja nie są znane na kilka dni przed jego terminem? Przecież stabilność prawa wyborczego, jego przejrzystość, transparentność, jest warunkiem wiarygodności procesu wyborczego.

Czy można wyborami nazwać głosowanie, które nie zostało poprzedzone szeroką, dostępną, nieskrępowaną kampanią wyborczą, ograniczoną zarządzeniami porządkowymi faktycznego stanu nadzwyczajnego, z jakim mamy do czynienia? Nie będą wyborami procedury głosowania obarczone ryzykiem narażenia na utratę zdrowia, a nawet życia głosujących. Czy można nazwać wyborami głosowanie, którego przygotowanie odbywa się bez podstawy prawnej, z naruszeniem powszechnie obowiązującego w Polsce prawa? Łamane są zasady legalizmu, dokonuje się prób nielegalnego, bezprawnego dostępu do danych osobowych obywateli. Jak w takiej sytuacji można mówić o zachowaniu zasady tajności wyborów?

Udostępnij treść: