5.X.1983 Pokojowa Nagroda Nobla dla L.Wałęsy- 32 rocznica

7

 

5 października 1983 roku Lech Wałęsa, czyli „prywatny obywatel” jak nazywał go rzecznik rządu Jerzy Urban, otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Władze PRL były wściekłe. Uznano, że ta nagroda to spisek wrogich sił, prowokacja, rzucanie kłód pod nogi władzom komunistycznym.

Urban grzmiał: „To jest zapłata dla ludzi, którzy działają na szkodę kraju!”. A ludzie ci cieszyli się i pili zdrowie Wałęsy: A złośćcie się, wściekajcie, dobrze wam tak, teraz my jesteśmy górą!

Czas był ciężki – stan wojenny niby już został zniesiony, ale de facto trwał nadal. Esbecja ścigała działaczy, tropiła drukarzy i kolporterów bibuły, wielu liderów ukrywało się, innych zmuszano do emigracji, jeszcze innych szykanowano na wszystkie możliwe sposoby. Wyławialiśmy z trudem z zagłuszanego Radia Wolna Europa informacje o nagrodzie, bo polskie media były bardzo wstrzemięźliwe. W „Dzienniku Telewizyjnym” informację o tym, że Polak otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, podano na końcu serwisu

Koszyk pełen zielonek

– Piątego października 1983 roku rano, około 7.30 zatelefonował do mnie Lech Wałęsa – opowiada mi Sławomir Rybicki, wtedy współpracownik przewodniczącego zdelegalizowanej Solidarności, dziś wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO – i oznajmił, że ksiądz Jankowski przekazał mu wiadomość, że coś z Nagrodą Nobla się szykuje. Jedziemy do lasu – zarządził Lech. Jego biały volkswagen bus za chwilę stał już przed domem moich rodziców. Lech sam prowadził. Byli z nami nieżyjący już: Henryk Mażul i Janusz Pączek oraz kuzyn Danki.

Za nami ruszyło kilka aut korespondentów zagranicznych. Pojechaliśmy do wsi Kaszuba koło Bytowa, około stu kilometrów od Gdańska. W gospodarstwie położonym w lesie zostawiliśmy samochód i ruszyliśmy na grzyby. Było mnóstwo zielonek i dość szybko zapełnialiśmy nimi koszyki. Gdzieś koło południa znalazła mnie w krzakach dziennikarka z „Deutsche Welle” i woła: Wałęsa otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla! Popędziłem szukać Lecha. Był sam w zagajniku z koszykiem pełnym zielonek.

Masz Nobla! – krzyczę. Przyjął to spokojnie. Dobra, dobra, nie uwierzę, dopóki sam oficjalnego komunikatu nie usłyszę. Zaraz na tej polanie, w tym piaszczystym zagajniku, zrobiło się tłoczno, bo otoczyli go dziennikarze i zasypywali gradem pytań. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę Gdańska. Lech prawie się nie odzywał Nie cieszysz się? – zapytałem. Ale nie odpowiedział zajęty swoimi myślami. Widać było, że głęboko to przeżywa.

Pani Danusia zamyka okno

Gdy zbliżaliśmy się do Zaspy, przejeżdżające auta pozdrawiały nas klaksonami, zobaczyliśmy grupy ludzi idących w kierunku mieszkania Wałęsów, a pod jego domem stał tłum i wiwatował. Skandowano: Lech Wałęsa, Solidarność, śpiewano „Sto lat”!

Lech wszedł do mieszkania i po chwili ukazał się w oknie.

– Jest Nobel dla nas wszystkich! – wołał. – A ludzie szaleli z radości, więc Wałęsa znowu krzyczał, że jest Nobel, aż w końcu całkiem ochrypł i Danusia zamknęła okno.

autor: Barbara Szczepuła.

Udostępnij treść: